Dublet stopera daje wicelidera
W starciu z Juvenią Prandocin, która przed meczem zajmowała przedostatnie miejsce bez żadnej zdobyczy punktowej, faworyt mógł być tylko jeden, jednak zwycięstwo nie przyszło nam tak łatwo jak wszyscy spodziewali się przed spotkaniem.
Zacznę od klasyku, gdyż dzisiejsza trochę ospała gra naszej drużyny pasuje jak ulał do słów Piotra Ćwielonga, który taki stan rzeczy warunkował następująco: "Jest niedziela, siedemnasta, pogoda też nie dopisuje". Nie zgadzała się tylko godzina... Jak wspomniałem na początku mecz rozpoczął się bardzo ospale. Pierwsze poważniejsze zagrożenie z naszej strony wystąpiło w 10 minucie, gdy Mateusz Kałuża uderzył z lewej nogi nad bramką. Dało to sygnał do ataku czego dowodem było kilka dogodnych sytuacji z naszej strony. Najpierw Dawid Gwóźdź zagłówkował niecelnie po dośrodkowaniu Mateusza Kałuży, następnie Łukasz Jasielski nie wykorzystał dobrego podania za linię obrony od Seweryna Golby, zwieńczeniem dobrego okresu naszej gry była niewykorzystana "setka" Sebastiana Nogi, który otrzymał bardzo dobre podanie zwrotne od Łukasza Stalmacha, jednak będąc w polu karnym fatalnie przestrzelił. Na kolejną dobrą okazję z naszej strony trzeba było czekać do 28 minuty, gdy Mateusz Kałuża urwał się na lewym skrzydle, jednak jego dośrodkowanie okazało się nieznacznie z wysokie dla Łukasz Jasielskiego, który tylko musnął piłkę głową. W 29 minucie sędzia podyktował rzut wolny w bocznym rejonie boiska dla naszej drużyny po faulu na Dawidzie Gwoździu. Do piłki podszedł Mateusz Kałuża, który dośrodkował idealnie na głowę Jacka Stępnia, który strzałem głową otworzył wynik spotkania. 35 minuta przyniosła podobną sytuację, tylko bez happy endu. Znów Mateusz Kałuża wrzucił z rzutu wolnego, jednak tym razem Łukasz Stalmach zagłówkował w poprzeczkę, piłka pozostała w grze czym zdezorientowała obrońcę, który próbował zgrać ją do bramkarza, jednak uprzedził go Mateusz Czekaj, którego strzał byłby skuteczny w futbolu amerykańskim przy podwyższeniu. Goście pierwszy raz zmusili do interwencji Krzysztofa Kowalskiego w 36 minucie, gdy oddali celny strzał po stracie piłki przez Krystiana Stalmacha. Ostatni mocniejszy akcent z naszej strony w pierwszej połowie to sytuacja z 37 minuty, gdy Sebastian Noga urwał się obrońcom przy linii końcowej boiska, dośrodkował płasko do Dawida Gwoździa, który mając pustą bramkę, źle dostawił nogę i nie trafił czysto w piłkę. Druga część spotkania znów zaczęła się ospale z naszej strony. Pierwsza groźniejsza sytuacja to 51 minuta, w której Łukasz Jasielski popędził prawym skrzydłem, oddał kąśliwy strzał po ziemi, z którym poradził sobie bramkarz rywali (podobno normalnie zawodnik z pola), co tak zaskoczyło obrońcę, że spanikował i kopnął piłką w swojego bramkarza, który w tym momencie zaliczył kolejną udaną interwencję. W 66 minucie goście przejęli piłkę na naszej połowie i rozpoczęli groźną kontrę, której wynikiem był faul Sebastiana Nogi w polu karnym i podyktowanie przez arbitra rzutu karnego, jak najbardziej słusznego należy dodać. Krzysztof Kowalski nie dał rady obronić strzału z "11" i mieliśmy remis. Strata bramki podrażniła naszą drużynę i 3 minuty później, znów Jacek Stępień wyprowadził nas na prowadzenie, finalizując głową dobrą wrzutkę z rzutu wolnego Łukasza Jasielskiego. Po golu nastąpił okres gry bez sytuacji bramkowych, który został przerwany w 84 minucie strzałem z za pola karnego Sebastiana Nogi, który bramkarz sparował na rzut rożny. Z rogu dorzucił Mateusz Kałuża i znów Jacek Stępień uderzył piłkę głową, tym razem obrońca wybił ją jednak z linii bramkowej za linię końcową boiska. Kolejny rzut rożny przyniósł "deżawi". W roli głównej ponownie wystąpił Jacek Stępień, tym razem zagłówkował jednak w poprzeczkę. W 85 minucie na boisku pojawił się Hubert Zabijak, który w pierwszym kontakcie z przeciwnikiem upadł na murawę z krzykiem na ustach. Znów odezwało się prawe kolano, z którym Hubert miał już problemy w przeszłości. Kontuzja uniemożliwiła mu kontynuowanie gry i ostatnie minuty musieliśmy bronić wyniku w dziesiątkę. Na szczęście udało się dowieźć wynik do końca i dopisać do swojego dorobku kolejne 3 punkty.
Dzisiejszy mecz pokazał, że "w Europie nie ma już słabych drużyn" i nawet z outsiderami zwycięstwa same się nie odniosą. W następnej kolejce czeka nas mecz z Maszycanką, która podobnie jak Juvenia nie ma na swoim koncie żadnych punktów i pozostaje mieć nadzieję, że nasi zawodnicy wyciągną legendarne już wnioski i podejdą do meczu na stuprocentowym zaangażowaniu.
Artur Ciochoń
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.